Kiedy przeczytałem na plakatach, że Maciej Maleńczuk zamierza grać muzykę country wzruszyłem tylko ramionami. Kolejny dziwaczny projekt Maćka. Najpierw była płyta „Psychodancing”, która prezentowała polskie przeboje w stylistyce dancingowej. Płyta uzyskała status platynowej. I choć przyniosła Maleńczukowi popularność dotąd niespotykaną, to jednak część alternatywnego środowiska muzycznego, która z Maćkiem była od samego początku – odwróciła się od Niego plecami.
Maciej Maleńczuk włożył zaś skórzany kapelusz, buty z cholewkami i pasek z klamerką. Country będzie grał. Muzykę „wieśniacką”. Tak myślałem właśnie patrząc na plakat „Psychocountry”. Ale na koncert poszedłem. Nie ja jeden zresztą. Sala Opery Podlaskiej nabita była niemal do ostatniego miejsca. Ponad 700 osób. To w Polsce słucha się country poza Mrągowem? – pomyślałem.
„Witajcie biali chrześcijanie” powitał publiczność Maciek w stroju kowboja. I opowiedział o country. Że to muzyka powstała z ballad kowbojskich i traperskich, śpiewanych przez wędrownych grajków, wyposażonych w bardzo skromne instrumentarium - banjo, gitara, skrzypce .
Że była pierwotnie bardzo prosta, oparta zaledwie na schemacie trzech akordów. I że rock’n’roll powstał właśnie na bazie bluesa i country.
I kiedy zespół Maćka zagrał, przekonać się można było, że utwory country to rzeczywiście dynamiczne, proste piosenki oparte na schemacie rockandrollowym, a także liryczne ballady. Zaś teksty opowiadają o codziennych sprawach zwykłych ludzi takich jak miłość, praca, zabawa, problemy finansowe, kłopoty z dziećmi itp.
Poszedłem na koncert Macieja Maleńczuka, aby zobaczyć jak bardzo poszedł w komercję człowiek, który kiedyś śpiewał: „ Ja jestem Pan Maleńczuk, syn Edwarda, moja głowa to bomba, a pięść to petarda”. Kiedy zaś słuchałem piosenek projektu „Psychocountry”, zrozumiałem, że nie warto zamykać się w getcie jednego rodzaju muzyki i żyć tylko wspomnieniami. Artysta zaś ma prawo grać to co chce. Choćby nawet w skórzanym kapeluszu i butach z cholewkami.
Dwa razy bisował. Raz został wygwizdany. Po tekście „Baby do garów”. Co skomentował „O, damy nauczyły się gwizdać!” Ano nauczyły się, nauczyły, trzeba uważać. Popelina nie przejdzie. Muzyka „Psychocountry” się obroniła. Teksty o głupich babach już nie.
Tyle o wczorajszym (28.10) koncercie Macieja Maleńczuka Wojtek Koronkiewicz.
A to już fotorelacja Michała Hellera/OiFP:
Kolejny koncert IMPRESARIATU MUZYCZNEGO już 9 listopada. W Sali Kameralnej OiFP zaśpiewa Marek Gałązka - bard, gitarzysta, ceniony wykonawca i kompozytor piosenek do słów Edwarda Stachury. Tym razem Gałązka zagra piosenki z płyty „Autorsong”. Na „Autorsong” znaleźć można piosenki z dobrymi tekstami odwołującymi się do najlepszej muzycznej tradycji protest-songu i twórczości Boba Dylana, Neila Younga czy Leonarda Cohena, ale również nawiązania do rockowych korzeni: The Band, Crosby Stills Nash & Young, a nawet The Beatles. Autorem wszystkich piosenek jest Marek Gałązka.